Nie wierzyłem
Stojąc nad brzegiem rzeki,
Która była szeroka i rwista,
Że przejdę ten most,
Spleciony z cienkiej, kruchej trzciny
Powiązanej łykiem.
Szedłem lekko jak motyl
I ciężko jak słoń,
Szedłem pewnie jak tancerz
I chwiejnie jak ślepiec.
Nie wierzyłem, że przejdę ten most,
I gdy stoję już na drugim brzegu,
Nie wierzę, że go przeszedłem.
Stojąc nad brzegiem rzeki,
Która była szeroka i rwista,
Że przejdę ten most,
Spleciony z cienkiej, kruchej trzciny
Powiązanej łykiem.
Szedłem lekko jak motyl
I ciężko jak słoń,
Szedłem pewnie jak tancerz
I chwiejnie jak ślepiec.
Nie wierzyłem, że przejdę ten most,
I gdy stoję już na drugim brzegu,
Nie wierzę, że go przeszedłem.
Leopold Staff
coś się kończy, by drugie mogło się zacząć... choć boli, trzeba iść dalej... zaciskając zęby i dzielnie powstrzymując łzy, które za wszelką cenę cisną się z oczu czekam na koniec maja... gdy usiądziemy wszyscy i każdy odetchnie z ulgą... polecą łzy smutnku, ale i szczęścia, że to już koniec.. każdy etap życia niesie ze sobą coś, co zostanie z nami na zawsze..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz