wtorek, 30 listopada 2010

and I never dreamed...

zadziała jutro największy stresor z możliwych. zarzyję chyba meliskę bo inaczej nie wytrzymam, no ale trzeba walczyć ze swoimi słabościami. śniegu jest tak dużo, że aż fajnie. ostatni dzień listopada..całkiem fajnie. czuję grudzień, choinkę, prezenty, a jutro zaczynam to, co od dziecka robię przed grudniowe 24 dni. czekoladkowy kalendarz adwentowy. jakże ja lubię ten czas (jeśli by wyciąć fakt, że do 17 grudnia- koniec semestru, czeka mnie wiele pracy. dwie maturki i dużo innych rzeczy) a dziś wieczór znów z Chrisem Isaakiem.

Brak komentarzy: